Kolęda 2020
Początek roku był niezwykły. Marta z Michałem, z którymi spotkaliśmy się już przy kilku większych i mniejszych sesjach, zaprosili mnie do udziału w rodzinnym kolędowaniu. W skrócie polega to na chodzeniu po domach, graniu i śpiewaniu, niesieniu radości i dobrej nowiny. To samo w sobie jest już świetne, ale jest też i wyższy cel tej całej imprezy. Od początku inicjatywy rodzina i przyjaciele zbierają na potrzeby Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla dzieci w Wierzbicach. O co jeszcze tu chodzi i jak to się wszystko zaczęło? Lepiej ode mnie opowie o tym Marta:
„Pomysł zrodził się 5 lat temu w Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia w Karczmie Rzym w Suchej Beskidzkiej, gdzie mieszkają moja ciocia i wujek. Wtedy całą rodziną postanowiliśmy spontanicznie odwiedzić z kolędą na ustach znajomych cioci, którzy mieszkali w pobliżu. W Beskidach wciąż ledwo bo ledwo, ale żyje tradycja kolędowania po domach. Oczywiście teraz chodzą dzieci i zbierają drobne datki, ale w czasach moich dziadków to dorośli mężczyźni chodzili po gospodarstwach i bardziej liczyli na poczęstunek czymś mocniejszym i zakąską, stąd też i u nas przyśpiewka: „Mamy krótkie kożuszeczki, pomarzły nam w nich nóżeczki, dajcie ludzie nam wódeczki, napełnijcie nam brzuszeczki!”
Inicjatywa tak się spodobała (na początku głównie nam, kolędnikom), że w następnym roku już bardziej przygotowani w repertuar i stroje, ale i uprzedzając gospodarzy domów, które chcieliśmy odwiedzić, wybraliśmy się na kolędowania ponownie. Otwartość drzwi i gościna beskidzkich gospodarzy sprawiła, ze w następnym roku zdecydowaliśmy się dołączyć element tradycyjnego „grosika dla kolędnika”, który od początku w całości przekazujemy na rzecz dzieci z Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Wierzbicach. Zdecydowaliśmy się rozszerzyć „obszar działania” na nasz teren Dzierżoniowa i Świdnicy. Od początku radość gospodarzy ale i ich hojność przerosła nasze oczekiwania – przez te lata zebraliśmy kilkadziesiąt tysięcy złotych, które przeznaczyliśmy na sprzęt medyczny ale i zaawansowany system komunikacji alternatywnej dla dzieci niemówiących, na co po prostu nie ma pieniędzy ze środków publicznych.
Przez te lata liczba kolędników się powiększyła od kilku do kilkunastu osób, co pozwala nam na wystrojenie się w tradycyjnych trzech króli, Maryję, Św. Józefa, aniołów i diabła, śmierć, pasterzy, Żyda, a w tym roku nawet pierwszy raz zwierzęta ze stajenki. Zawsze też towarzyszy nam góral i góralka w tradycyjnych strojach beskidzkich. Staramy się naszymi krótkimi ale intensywnymi odwiedzinami w domach zostawić po sobie melodię kolęd i pastorałek, błogosławieństwo dla domu na cały nowy rok i puste kieliszki :), a do tego jeszcze zrobić coś dobrego dla chorych dzieciaków. Cieszymy się, że udało nam się zakrzewić tą tradycję na Dolnym Śląsku i mamy nadzieję, że nasze kolędowanie potrwa jeszcze wiele lat!.” – Marta
Tym wyczerpującym wstępem, zapraszamy do zdjęć!
A na koniec taki gratis! Gdzie jest Wally?
Przyłącz się do dyskusji.
Piękny wpis. Nic dodać nic ująć, już nie mogę się doczekać jak w przyszłym roku znów wyruszymy na kolędniczy szlak…
Ja też, o ile znajdzie się dla mnie jeszcze miejsce :)
❤️❤️❤️
Dziekujemy Pani Aniu za super foto-reportaż!Oczywiście OGROMNE BÓG ZAPŁAĆ dla naszych zaprzyjaźnionych Księży Ks.Pawła -Anioła,Ks.Wojtka- Króla z Afryki oraz naszego wspaniałego super kierowcy F1 Ks.Pawła- Pasterza!
Oczywiście!